niedziela, 12 maja 2013

Mam smak na steka!

Tym razem to nie tylko ja miałam smak ;) Podczas ostatnich zakupów mój Krzyś zauważając steki zdecydował, że to będzie nasz niedzielny obiad. No to jak mężczyzna podjął decyzję, to mi pozostało sprostać wyzwaniu. Przyznam, że to dopiero moja druga przygoda z przygotowaniem steku. Zaplanowałam sobie well done, a wyszło medium, ale może to i lepiej ;)


Potrzebujemy

  • dwa steki z rostbefu - u mnie to było to mięsko
  • marynata: dwie łyżki oliwy z oliwek, dwie łyżki octu balsamicznego, dwie łyżki musztardy, pieprz, 4 ząbki czosnku

Przygotowanie

Mieszamy składniki marynaty (ząbki czosnku przeciskamy przez praskę). Dokładnie wsmarowujemy marynatę w mięso. Odstawiamy na minimum 2h (najlepiej 6, a nawet całą noc) do lodówki. Po tym czasie wyciągamy mięso. Po wyjęciu z lodówki powinno chwilę odstać, żeby jego temperatura zrównała się z temperaturą otoczenia. Kładziemy steki na rozgrzaną patelnie grillową (lub zwykłą). Ja już nie dodawałam oliwy, bo była w marynacie. I tu pojawiają się schody. Ile to mięso smażyć? ;) U mnie było to 9 min z każdej strony, a że miałam naprawdę grube kawałki mięsa wyszło medium. Porady odnośnie przygotowania mięsa można znaleźć tu, tu i tu.

Do podania

Steki zjedliśmy z pieczonymi ziemniakami i sałatką (zrobiona trochę na zasadzie sprzątamy lodówkę ;)). Młode ziemniaczki zostały dokładnie wyszorowane i osuszone. W naczyniu żaroodpornym wymieszałam 3 łyżki oliwy z oliwek, rozmaryn, świeżo zmielony pieprz i gruboziarnistą sól. Wrzuciłam ziemniaczki i dokładnie wszystko wymieszałam. W piekarniku spędziły 45 minut w temperaturze 220 stopni (wszystko zależy od wielkości ziemniaków). Sałatka to mix rukoli i roszponki, ser camembert, suszone pomidory i kapary pokropione oliwą i sokiem z cytryny.


Przyznaję, ja mojej porcji nie dałam rady ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz