Jednym z fajniejszych sposobów wspólnego spędzania czasu, który wymyśliliśmy w zeszłym roku są sobotnie śniadania na mieście. Zrobiliśmy z tego nasz mały rytuał. Przyjemnie po całym tygodniu wstać rano i dostać świeże śniadanie przygotowane przez kogoś innego. A gdy dodamy do tego dobrą kawę to już istny raj :) Potem można zabrać się za cotygodniowe obowiązki, zakupy czy sprzątanie.
Pokażę Wam nasze dwa ulubione miejsca w Krakowie i krótko wspomnę o pozostałych. A na samym końcu - nie do końca na temat - znajdziecie informacje o najlepszym miejscu na śniadanie w Amsterdamie!
Moment Resto Bar
ul. Józefa 26, Kraków
To tu jemy najczęściej. Stosunek ceny do jakości, wielkość porcji (aż za duża!), szybka obsługa i zmieniające się propozycje sezonowe to tylko część zalet tego miejsca. Ja staram się za każdym razem próbować czegoś innego, ale nawet "zwyczajne" jajka na szpinaku z pomidorkami koktajlowymi są tu pyszne :)
Alchemia od Kuchni
ul. Estery 5, Kraków
To jedno z naszych nowszych odkryć na krakowskim Kazimierzu. Polecam szczególnie fanom jajek w koszulkach. Jajka są od kur z wolnego wybiegu jak zaznaczono w menu. Dbałość o detale (serwetki, papier z logiem) czy urocze pojemniczki na sól, pieprz i oliwę też potrafi zachwycić.
Gdzie jeszcze jedliśmy?
Poza dwoma powyższymi miejscami, które lubimy najbardziej odwiedziliśmy kilkukrotnie znaną ze swoich śniadań
Dynię Resto Bar. Spróbowaliśmy m. in. zestaw angielski, lanserski i omlet z kozim serem. I wszystko było smaczne, tylko zwyczajnie nie powalało na kolana. No może poza omletem, który bardzo mi smakował. Polecam to miejsce gdy poranki będą już ciepłe - śniadanie na świeżym powietrzu na dziedzińcu smakuje znacznie lepiej!
Raz udaliśmy się do restauracji
Focha42. Miejsce to jest naprawdę bardzo przyjemne - zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz. I tak jak zupy czy desery tu uwielbiam (szczególnie krem czosnkowo-cukiniowy), tak śniadanie było tylko poprawne. Początkowo zamówiłam śniadanie fit, jednak po kilku minutach oczekiwania okazało się, że go nie ma. Zdecydowałam się więc na łososia zapiekanego ze szpinakiem. Porcja, jak się domyślałam, była niewielka (może tylko dla mnie ;)). Na szczęście kawa była smaczna. Krzyś tradycyjnie zamówił śniadanie angielskie. Wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że poza żółtkiem w jajku sadzonym płynne było również białko.
W
Charlotte niestety mieliśmy pecha - nasze zamówienie zaginęło i koniec końców czas oczekiwania wydłużył się do 50 minut. A jak Polak głodny to zły. Szczególnie o poranku. Croque madame zamówione przez mojego towarzysza było - trzeba to przyznać - przepyszne. Ja wybrałam klasycznie śniadanie Charlotte. Tylko ze względu na długi czas oczekiwania udało mi się dostać i czekoladę, i konfiturę. Trochę szkoda, że normalnie w zestawie jest tylko jeden słoik.
Bococa Bistro odwiedzaliśmy przy okazji kupowania wegańskich ciast na
Targu śniadaniowym, które zresztą były naszym drugim śniadaniem ;) Śniadanie angielskie było przesolone, ale śniadanie słodkie było całkiem ok. Na kawę również nie narzekam. Szkoda tylko, że nie obniżają jej ceny w przypadku kupowania zestawów śniadaniowych jak to się dzieje w innych miejscach, bo koniec końców chyba to właśnie tu płaciliśmy najwięcej.
Zapomniałabym o
Well Done! To miejsce najbardziej znane jest ze swoich burgerów i steków, których oceniać nie będę, bo nie miałam okazji spróbować. Polecam za to ich omlet z warzywami i bekonem - jest naprawdę bardzo sycący.
Na koniec subiektywny ranking krakowskich śniadań angielskich/amerykańskich, który prowadzi mój Krzyś - fan jajek sadzonych i grillowanego boczku:
1. Moment Resto Bar
2. Wake'n'Bake*
3. Dynia Resto Bar
4. Well Done
5. Jeff's
6. Bococa Bistro
7. Focha 42
*O Wake'n'Bake nie pisałam, gdyż albo zostało zlikwidowane, albo zmieniło nazwę. W każdym razie z facebooka zniknęło. Trochę szkoda, bo było to bardzo fajne miejsce nad Wisłą.
Jak widać Kazimierz zdecydowanie góruje nad okolicami Rynku :) Stay tuned - w tym roku będziemy testować nadal!
Greenwoods
Amsterdam
Na koniec miejsce nieco od Krakowa oddalone. W czasie trzydniowej wycieczki do Amsterdamu odwiedziliśmy je dwa razy. Greenwoods ma dwie siedziby i stawia na ekologiczne produkty. Jest tam dość mało miejsca dlatego najlepiej wybrać się jak najwcześniej. Sos holenderski - niebo w gębie!